Simone właśnie wrócił do samochodu w którym siedzieli Gonzalez i jego kolega.Wsiadł do samochodu i powiedział.-
-Nie zostawiła plecaka.-wtedy Gonzalez i drugi Meksykanin spojrzeli na siebie poruzumiewawczo.W tej samej chwili Gonzalez wyciągnął coś na kształt portfela i otworzył go.Wtedy oczom Simona ukazała się legitymacja policyjna.-
-Agenci centralni Meksyku.Jestem detektyw Saul Picosa a to detektyw Pablo Alonso.-Simone wziął legitymacje Picosy w dłonie i przez dłuższą chwilę patrzył w nią jak zahipnotyzowany.-
-Panowie ja...-zaczął zdenerwowany.-
-Spokojnie chłopcze spokojnie.Musisz wiedzieć o swojej znajomej parę rzeczy.
-O Lunie?Ona...
-Twoja przyjaciółka najprawdopodobniej nazywa się Sol Benson,a jej biologiczni rodzice zginęli w pożarze którego okoliczności nigdy nie zostały wyjaśnione.Liczyłem że zostawi kask w aucie a w kasku będziemy mogli znaleźć jej włos do badań genetycznych by potwierdzić jej prawdziwą tożsamość ale skoro plan A nie wypalił przechodzimy do planu B w którym ty odgrywasz bardzo ważną rolę.Wiem że nie będzie to dla ciebie łatwe ale służba najwyższemu dobru wymaga poświęceń.-po przedstawieniu planu B Simonowi Picosa i Alonso zaczęli przygotowywać chłopaka do jego zadania.Dostał policyjną odznakę,dyskretną kamizelkę kuloodporną i kilka innych ukrytych gadżetów.Na koniec Picosa wyciągnął z torby z ekwipunkiem pistolet.-
-A to po co ?- spytał chłopak.-
-Może ci się przydać.W kurtce masz ukrytą kaburę.-stwierdził Alonso.-
-Ale ja...
-O nic nie pytaj po prostu bierz tę spluwę.-uciął ostro Picosa a Simone nieco przyparty do muru wziął broń.Już miał wychodzić z mieszkania w którym zakwaterowani byli detektywi gdy Picosa jeszcze zatrzymał chłopaka.-
-Simone...Nie wahaj się zrobić z tej broni użytku gdy zajdzie potrzeba.Rozumiemy się?
-Jasne odpowiedział Simone.
NASTĘPNEGO DNIA
Picosa jak zawsze popołudniu odwoził Ambar do domu.Luna skończyła dziś wcześniej lekcje.Blondynka rozsiadła się wygodnie na tylnym siedzeniu aż w pewnym momencie Meksykanin nabrał prędkości i zahamował gwałtownie a dziewczyna uderzyła głową o przedni fotel.Upewniwszy się że Ambar jest nieprzytomna odjechał daleko od willi.
W tym samym czasie przed Rollerem Luna i Simone byli na spacerze.Chłopak był jakiś przygaszony i rzadko się odzywał.W końcu Luna odezwała się.-
-Simone co się dzieje nie jesteś dzisiaj sobą.-Simone spojrzał za Lunę i zobaczył Alonso w stojącym przed nimi aucie.-
-Mam nadzieję że kiedyś mi to wybaczysz.-powiedział chłopak i ogłuszył Lunę po czym wepchnął ją do auta.Już miał iść gdy usłyszał.-
-Hej!Co ty robisz?!-Simone odwrócił się i zobaczył biegnącego w jego stronę Mateo.Wyciągnął pistolet i skierował go w stronę chłopaka.-
-Uciekaj stąd!-wrzasnął Simone.Jednak biegnący Mateo nie miał zamiaru zrezygnować.Widząc to Simone przemógł wewnętrzne opory i nacisnął spust.Szansa była jedna na milion ale trafił.Mateo powalony siłą pocisku upadł na ziemię.Simone niewiele myśląc uciekł z miejsca strzelaniny
CO MYŚLICIE
PISZCIE W KOMENTARZACH
SHADOW WIND
sobota, 2 lipca 2016
czwartek, 23 czerwca 2016
Odcinek I
Luna i Ambar jak co dzień przyjechały do szkoły.Jednak tym razem coś było inaczej.Kierowca który je przywiózł to inny człowiek.Nazywa się Travis Gonzalez.Jest Meksykaninem.Ma sto dziewiędziesiąt osiem centymetrów wzrostu,wielkie potężne ręce,ponadprzeciętnie silne ramiona krótkie ciemne włosy.Z jego opisu można wywnioskować że bardziej przypomina ochroniarza ale został kierowcą w willi Benson.Poza Sharon nikt nie znał jego charakteru.Gdy odwoził Ambar i Lunę do Blake South College nie odezwał się słowem.Był człowiekiem cichym i czujnym.Wiadomo było o nim tylko tyle że urodził się na Kubie a jako niemowlę matka wyjechała z nim do Meksyku.Tego dnia po raz pierwszy odwoził Lunę i Ambar do szkoły.Gdy Luna brała swój plecak Gonzalez zatrzymał ją delikatnie i powiedział.-
-Miłego dnia.-powiedział a wprawnym ruchem lekko trącając Lunę i wcisnął jej dyskretnie gryps w prawą dłoń.Dziewczyna chciała spytać o co chodzi ale Gonzalez odjechał nie pytając o nic.Luna otworzyła zgniecioną kartkę.
"Zostaw swoją czapkę w samochodzie"
To byłreść listu jaki Lunie dał Gonzalez.
JAKIEŚ KILKA PRZECZNIC OD BSC
-Spóźniłeś się Gonzalez.-stwierdził stojący przy czarnym samochodzie Meksykanin.-
-Wiesz co Diego?Nie mądrz się.Ta blondyna to najgorsza dziewucha pod słońcem.Ale tej szatynce przekazałem gryps.-powiedział Gonzalez.-
-To dobrze.Dobrze.A ja sprowadziłem tego podrostka.-mówiąc to otworzył drzwi samochodu i dyskretnie podniósł jeden z tylnych foteli a wtedy z tej skrytki wyciągnął oszołomionego Simona.Ten spojrzał na Gonzaleza i na jego kolegę.-
-Czego ode mnie chcecie?-spytał chłopak łapiąc oddech.-
-Powiedzmy że chcemy pomóc twojej dziewczynie.
-Luna?Faktycznie bardzo ją lubię ale ona nie jest moją dziewczyną.
-Słuchaj.Luna czy jak ją tam nazywasz dostała ode mnie gryps żeby zostawiła czapkę w samochodzie tej blondyny.Czarna beemka o numerach rejestracyjnych BAA 625861.-powiedział Gonzalez.-
-A co mi do tego?-spytał Simone.-
-Masz wybór.Możesz nam przynieść tę czapkę.W zamian dajemy ci kasę,paszport na twoje nazwisko,mieszkanie więc będziesz na jakiś czas ustawiony.-mówił kolega Gonzaleza.-
-A jeśli odmówię?
-To droga wolna.Jesteś na terenie obcego państwa,bez dokumentów bez kasy,bez domu.Pierwszy patrol policji posadzi cię na dołku a za nielegalne przekroczenie granicy łącznie czeka cię minimum 5 lat odsiadki.To taki trudny wybór?-a Simone przełknął ślinę i powiedział.-
-Zgoda.
CO MYŚLICIE
PISZCIE W KOMENTARZACH
-Miłego dnia.-powiedział a wprawnym ruchem lekko trącając Lunę i wcisnął jej dyskretnie gryps w prawą dłoń.Dziewczyna chciała spytać o co chodzi ale Gonzalez odjechał nie pytając o nic.Luna otworzyła zgniecioną kartkę.
"Zostaw swoją czapkę w samochodzie"
To byłreść listu jaki Lunie dał Gonzalez.
JAKIEŚ KILKA PRZECZNIC OD BSC
-Spóźniłeś się Gonzalez.-stwierdził stojący przy czarnym samochodzie Meksykanin.-
-Wiesz co Diego?Nie mądrz się.Ta blondyna to najgorsza dziewucha pod słońcem.Ale tej szatynce przekazałem gryps.-powiedział Gonzalez.-
-To dobrze.Dobrze.A ja sprowadziłem tego podrostka.-mówiąc to otworzył drzwi samochodu i dyskretnie podniósł jeden z tylnych foteli a wtedy z tej skrytki wyciągnął oszołomionego Simona.Ten spojrzał na Gonzaleza i na jego kolegę.-
-Czego ode mnie chcecie?-spytał chłopak łapiąc oddech.-
-Powiedzmy że chcemy pomóc twojej dziewczynie.
-Luna?Faktycznie bardzo ją lubię ale ona nie jest moją dziewczyną.
-Słuchaj.Luna czy jak ją tam nazywasz dostała ode mnie gryps żeby zostawiła czapkę w samochodzie tej blondyny.Czarna beemka o numerach rejestracyjnych BAA 625861.-powiedział Gonzalez.-
-A co mi do tego?-spytał Simone.-
-Masz wybór.Możesz nam przynieść tę czapkę.W zamian dajemy ci kasę,paszport na twoje nazwisko,mieszkanie więc będziesz na jakiś czas ustawiony.-mówił kolega Gonzaleza.-
-A jeśli odmówię?
-To droga wolna.Jesteś na terenie obcego państwa,bez dokumentów bez kasy,bez domu.Pierwszy patrol policji posadzi cię na dołku a za nielegalne przekroczenie granicy łącznie czeka cię minimum 5 lat odsiadki.To taki trudny wybór?-a Simone przełknął ślinę i powiedział.-
-Zgoda.
CO MYŚLICIE
PISZCIE W KOMENTARZACH
Subskrybuj:
Posty (Atom)